Niedzielny
wieczór zapowiadał się klasycznie. Z „Dziadami” Mickiewicza
znaliśmy się tylko ze słyszenia. Dla mnie była to zawsze
literatura, która nie nadawała się za bardzo na książkę do
poduszki. Inscenizacja w reżyserii Radosława Rychcika w Teatrze
Nowym w Poznaniu całkowicie zmieniła mój sąd w tej sprawie.
Wieczór
zapowiadał się nastrojowo, a skończył z dużą dawką energii,
emocji i wszechobecnego zachwytu.
Pierwsze
zaskoczenie było już przy wejściu. Witały nas dźwięki Ody do
radości i aktorzy- statyści, przedstawiciele różnych ras i
kultur.
Pierwszy akt zdominowany przez obrzęd Dziadów wprowadził widza w świat słów Mickiewicza i wielokulturowej globalności. Guślarz w ciele Jokera, Marylin Monroe – przewrotnie jako dziewica Ewa czy też bliźniaczki z Lśnienia w otoczeniu amerykanizującym zarówno wyglądem jak i dźwiękiem, dużo popcornu na scenie i pierwszych rzędach widowni oraz scena będąca nie tylko na scenie – to wszystko sprawiło, że pokochałam Teatr Nowy.
Niezwykle
sugestywna gra aktorów, szczególnie Tomasz Nosińskiego
naśladującego bezbłędnie ruchy Jokera czy też Mariusza
Zaniewskiego (Konrada - Gustawa). I chór podobny do
amerykańskiego girlsbandu z repertuarem z lat 60-tych.
Po
całkiem sporej dawce ludowego folkloru w barwach amerykańskich
słowa Mickiewicza nabierają innego wydźwięku. Wzmocnione
postaciami Johna Lennona, Martina Luthera Kinga czy Johna F.
Kennedy'ego przechodzą do niezwykle obrazowego, nieobecnego w
klasycznym teatrze widowiska. Monolog Konrada przypominającego swym
wyglądem hippisa, a także pokazana w stylu telenoweli scena
warszawskiego salonu z jakże dobitnym krwawym finałem ujętym
w formie groteski sprawia, że dzieło Mickiewicza nabiera
nowego sensu, nowego wymiaru. Jest uniwersalne pokazując dychotomie
świata.
Ciekawym
i zgoła niespodziewanym zabiegiem była forma przedstawienia
Wielkiej Improwizacji. Na scenie zapadła ciemność i z oddali
usłyszeliśmy głos Gustawa Holoubka z filmu „Lawa” Konwickiego.
Poczułam się jakby ktoś zawiązał mi oczy. Nie widziałam nic.
Skupiałam się więc tylko na dobitnych słowach dobiegających z
głośnika. Głęboka czerń otoczenia potęgowała wrażenia.
Z
jednej strony patos, z drugiej groteska, nielubiany przez młodzież
Mickiewicz zderzony z amerykańską popkulturą. Danie
jednogarnkowe o wyrafinowanym, ale pikantnym smaku. Godne polecenia.
Zdjęcie
z
http://culture.pl/pl/galeria/dziady-w-rezyserii-w-rezyserii-radoslawa-rychcika-galeria
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz