czwartek, 11 lutego 2016

[11] Recenzja: Heidi Hassenmüller „Koszmarne piękno”


Clarissa spojrzała na kobietę, która właśnie rozdawała autografy i uśmiechała się serdecznie do każdego dziecka z osobna.
Stara kobieta, pomyślała Clarissa, ale to nie grało żadnej roli.
Jej oczy były tak młode, jak oczy dzieci, które stały przed nią.
I one właśnie czyniły ją piękną.”

                                                „Koszmarne piękno” Heidi Hassenmüller

Prawie każda nastolatka chce być piękna, mieć wspaniałą figurę. Współczesny świat mediów częstuje nas obrazem wyidealizowanej młodej kobiety, której pragnie dorównać niejedna nastolatka. Co prawda w dzisiejszych czasach nie trudno poprawić za pomocą skalpela małe niedociągnięcia Matki Natury. Krzywy nos, broda, czy odstające uszy to już nie problem. Nawet parę zbędnych kilogramów można bardzo szybko zrzucić – chociażby przez głodówkę.

Ale czy warto? Jaki jest naprawdę świat mody? Co daje młodym dziewczynom? Czy radość, dumę i przyjemność, czy niesie ze sobą też niebezpieczeństwa i ból?
„Koszmarne piękno” to historia młodej dziewczyny, która niespodziewanie zostaje zauważona i zauroczona łechtającymi ego słowami o własnym potencjale. Wkraczając w świat modelingu zostaje postawiona przez wizażystkę i menadżerkę w jednej linii z innymi dziewczynami, u których trzeba poprawić niedostatki urody, usunąć tłuszczyk. Clarissa do tej pory funkcjonowała jak normalna, akceptująca siebie dziewczyna. W momencie jednak gdy do jej klasy trafia Zack, dzięki któremu otwierają się przed nią i Jenny wrota „niebios” rozsądek na chwilę ustępuje miejsca zauroczeniu. Rozsądna Clarisa w towarzystwie nie zawsze przyjemnego, a czasami wręcz agresywnego Zacka i wyrachowanej i pewnej siebie, a udającej naiwną Jenny próbuje się odnaleźć, jednak nie do końca pojmuje działanie świata mody. Otrzymując od menadżerki propozycję wyjazdu na Targi Młodzieży do Polski, propozycję nie do odrzucenia, chociażby na zawrotne jak dla dziewczyny honorarium decyduje się czując jednocześnie dreszczyk emocji, tę chęć przeżycia przygody.

Wchodząc w świat show-biznesu, w świat alkoholu, narkotyków, operacji plastycznych stanowiących normę dostrzega, że jej „przyjaciele” nie są tacy jakimi ich wcześniej widziała. Jenny i Zack aklimatyzują się automatycznie i przyjmują nowy sposób życia w sposób wysoce naturalny.
Czy Clarissa postąpi podobnie? Czy w sytuacji, w której spada wam gwiazdka z nieba, gwiazdka na zewnątrz błyszcząca, ale w środku zepsuta poszlibyście błyszczeć wraz z nią? Czy w obawie przed środkiem podjęlibyście inne decyzje? Czy może znaleźlibyście złoty środek?

Powieść Heidi Hassenmüller w sposób lekki opowiada jak z tym wyzwaniem poradziła sobie Clarissa. Opowiada też o świecie, który jest bardzo hermetyczny, stanowi studnię tematów tabu. „Koszmarne piękno” pokazuje, że bycie modelką, to nie tylko reklamy, wspaniałe zdjęcia, flesze aparatów podczas chodzenia na wybiegu, to również wiele pokus i cierpienia, wiecznej głodówki, czy też świadomego wpadania w bulimię, konieczności operacji plastycznych już w wieku „nastu” lat.
Wartym wspomnienia jest zetknięcie się Clarissy przed jednym z pokazów z Wandą Chotomską. Wydaje się, że obserwując ją młoda kobieta wysuwa ciekawe wnioski dotyczące piękna. Jej myśli zaczynają krążyć wokół refleksji, że piękno nie zawsze kryje się w ciele, że to prawdziwe znajdujemy w oczach, w duszy.

Czym dla mnie było „Koszmarne piękno”? To książka czytadło, na jeden raz, nie więcej. Dla mnie nie najlepsza, ale być może dla niektórych przydatna, bo ukazująca świat, w którym z pewnością wielu z nas nie chciało by żyć, ale może się mylę.

[10] Recenzja: Lauren Miller „Aplikacja”



Bom ich wolnymi stworzył i wolnymi zostaną,
Mimo niewolę grzechu przez siebie obraną,
Inaczej musiałbym ich zmienić w ich przyrodzie.”
                                                                                    

                         „Raj utracony” Miltona

Gwiazdkowy prezent. Jeden z wielu, dlatego chwilę dłuższą przeleżał na półce. Jednak gdy po niego sięgnęłam…
Świat ukazany przez Lauren Miller wydał mi się z jednej strony fascynujący, a z drugiej przerażający. Pochłaniałam strony książki widząc w duszy zmieniający się obecnie świat, nie tak odległy od tego książkowego.


W dobie, w której elektronika i multimedia są wszechobecne nie trudno jest wyobrazić sobie powszechne korzystanie z aplikacji decyzyjnych tak jak to zostało ukazane w książce Lauren Miller. Brutalna rzeczywistość chęci sterowania bezwolnymi ludźmi ukazana w Aplikacji jest prawie obecna w naszym świecie. Pamiętam opowieści rodziców o wyprawy w pobliskie i dalekie tereny Wielkopolski, przygody z planami miast, mapą Polski, rozmowami z ludźmi gdy podjęty trud znalezienia upragnionego miejsca był niewystarczający. Dziś – podobnie jak w „Aplikacji” nikt już nie rozmawia, nie pyta, po prostu „idzie na łatwiznę” i włącza GPS, bezmyślnie za nim podążając. To dążenie jest z jednej strony usprawiedliwione, a z drugiej przerażające.

Lauren Miller przedstawiając życie szesnastoletniej Rory pokazała w sposób niezwykle zajmujący i wciągający jak funkcjonują ludzie, którzy swoje życie powierzyli aplikacji Lux podpowiadającej nam najlepsze decyzje, w każdej sytuacji gwarantując szczęśliwe życie. Lux została stworzona przez koncern Gnosis, który powstał z połączenia znanych nam Google i Apple. Gnosis małymi krokami opanowywał cały istniejący świat podpowiadając Rory i innym użytkownikom w co się ubrać, co zjeść, o której wyjść z domu jednocześnie rejestrując wszystkie działania i posty użytkowników. Rory jest pewna, że postępując tak jak podpowiada Lux będzie szczęśliwa i nie wyobraża sobie innego życia.

Egzystencję Rory oprócz aplikacji zdominowała chęć dostania się do elitarnej Akademii Theden. Akademii okrytej tajemnicą, ale i rozwijającej najlepsze umysły w stronę działania czysto rozumowego. W Theden Rory odkrywa, że „zwątpienie” – myśli pojawiające się w jej głowie, nie są oznaką choroby umysłowej, lecz drogą do właściwych wyborów i poznania prawdy, koszmarnej prawdy o działaniu akademii i koncernu Gnosis. W dodatku owe tajemnice wiążą się ze śmiercią jej matki oraz są mocno powiązane z całym jej życiem. Podejmując decyzje Rory ma wiele wątpliwości, w których rozwiązywaniu uczestniczą sceptycznie nastawiony do Lux'a North, współlokatorka Hershey oraz doktor Tarsus. Czy podążając za intuicją wybiera właściwą drogę? Czy też lepiej by było gdyby zawierzyła Lux'owi? Czy wreszcie, po latach uzależnienia od niepodejmowania decyzji ludzie są zdolni do samostanowienia? Czy nadal będą zdani na decyzje algorytmiczne?

Czytając „Aplikację” od razu przyszło mi na myśl wiele badań dotyczących sztucznej inteligencji i coraz to bardziej rozbudowanych aplikacji ze skomplikowanymi, wielopoziomowymi algorytmami. Zawsze jednak w pewnym momencie algorytm się wyczerpuje i pada pytanie, na które nie ma jeszcze w kodzie odpowiedzi. Co wtedy? Wtedy człowiek musi podjąć samodzielnie decyzję i jeśli tylko potrafi jeszcze myśleć, może mu to przynieść sporo radości. Ale strach pozostaje. Głównie przed manipulacją, która zawsze konsekwentnie dąży do pełnej kontroli. W świecie Miller za pomocą nanobotów i nowego Golda, w naszej rzeczywistości… No cóż – to pozostawiam do własnego przemyślenia.

„Aplikacja” jako książka dla nastolatek to nie tylko opowieść o dominacji techniki i dążeniu grupy ludzi do kontrolowania świata. To przede wszystkim książka o pokonywaniu trudności, o odnalezieniu się w szkole, miłości i o podejmowaniu decyzji. Czyli po prostu książka o życiu z dreszczykiem emocji i tych miłosnych i tych 'thrillerowatych'. Dla mnie – książka, którą wręcz pochłonęłam. Książka – inspiracja do dalszych poszukiwań czytelniczych, m. in. dzięki odwołaniom do „Raju utraconego” Miltona.

A co zwycięży u Was? Gadżet/aplikacja czy myślenie? Czy potraficie powiedzieć STOP w odpowiednim momencie? Czy pozostaniecie wolni?

[9] Recenzja: Ken Russell, Philip Carter „Łamigłówki Liczbowe"


Czasami nie wiemy co zrobić z tak pięknie rozpoczętym wieczorem. W telewizji nic nie leci, gry komputerowe już nam się znudziły, a za oknem szaro, więc pogoda nie zachęca do spacerów. Kolacja dobrze już się układa w żołądku, więc nie za bardzo nam się chce poświęcić czas na aktywność fizyczną. W takich sytuacjach sięgam po „Łamigłówki liczbowe”. Od razu znika nuda i przenoszę się w zupełnie inny świat. W zależności od poziomu zmęczenia sięgam po zadania z jedną, z dwoma lub z trzema gwiazdkami. Rozpoczynając przygodę z łamigłówkami nie zdawałam sobie sprawy ileż radości może sprawić szukanie właściwej odpowiedzi. Dodatkowo, gdy zaczęłam rozwiązywać te z trzema gwiazdkami, tekst na okładce połechtał trochę moje ego: Tylko 2% ludności ma iloraz inteligencji większy lub równy 148. Tylko jedna osoba na 50 może stać się członkiem klubu MENSA. Być może jesteś jedną z nich. Ta książka pomoże Ci to sprawdzić: rozwiązanie trzygwiazdkowych łamigłówek to znak przynależności do intelektualnej elity.

Gdy dostałam tę książkę jako jedną z serii nazwanej przez GWO „seria pielęgnacyjna dla Twojej inteligencji” podeszłam do niej sceptycznie. Jako jedenastolatka lubiłam wyzwania, ale też dużo aktywnej zabawy, a tu – książka i to w dodatku o liczbach. Szybko się jednak przekonałam, że i liczby mogą wciągać w swój świat, jak niejedna fabuła. Zapraszam więc was do wspólnej zabawy. Na początek trzy zadania i trzy gwiazdki dla Tych, którzy chcą podjąć wyzwanie:
* 5 żab łapie 5 much w ciągu 5 minut. Ile żab trzeba, aby złapać 50 much w ciągu 50 minut?
** John urodził się w grudniu. Suma numerów tych dni w miesiącu, które wypadały po jego urodzinach jest trzy razy większa od takiej sumy dla dni przypadających przed jego urodzinami. Kiedy są urodziny Johna?
***Wielbłądy: Dawno, dawno temu handlarze wielbłądów Mustafa i Ali postanowili sprzedać swoje stado i zostać handlarzami owiec. Zabrali więc wielbłądy na bazar i za każdego wielbłąda otrzymali kwotę w dinarach równą łącznej liczbie sprzedanych wielbłądów. Za te pieniądze kupili owce, po 10 dianarów za sztukę, a za resztę pieniędzy kupili kozę. W drodze do domu zaczęli się kłócić i postanowili podzielić owce, ale jedna została. Tę owcę wziął Ali, pozostawiając Mustafie kozę.
- Ale ja na tym tracę – powiedział Mustafa – bo koza jest warta mniej niż owca.
- No, dobrze – powiedział Ali – dodam Ci jedną z moich żon i będziemy kwita.
Jaka była cena żony?

Czy już wiecie ile kosztuje żona? Jeśli nie to odpowiedź znajdziecie w „Łamigłówkach liczbowych”, które mogą wam urozmaicić niejeden wieczór. I ten samotny, i ten w gronie przyjaciół.